środa, 18 września 2013

Dom wschodzącego słońca

Od mojego sprowadzenia się na Maltę miną niedługo trzy miesiące. Trzy miesiące od kiedy po raz ostatni NIE wyrwały mnie z błogiego snu dźwięki budowy z przeciwnej strony ulicy.

Codziennie o szóstej rano próbuję sama sobie wytłumaczyć, że ci ludzie są po prostu zatrudnieni. Że dostają zadanie do wykonania, że od tego ich pensja i utrzymanie zależy. Że to nie ich zła wola i nienawiść do mnie powoduje uruchomienie młotów pneumatycznych czy maszyn do cięcia cegieł w porze dnia, która według mnie kwalifikuje się jeszcze jako głęboka noc. Codziennie złorzeczę Bogu ducha winnym robotnikom, sile narodu maltańskiego, którzy w miejscu pracy się zjawiają punktualnie i entuzjastycznymi okrzykami witają wschodzące słońce i pobratymców, ubarwiając rozmową wczesnoporanną pracę.

Zabić to mało.

środa, 11 września 2013

Czas Bezczasu, czyli patch 5.4

Środowy poranek. Laptop otwieram jeszcze zanim w pełni otworzę oczy. Nim mózg skojarzy kalendarz z rzeczywistością, myszka już znalazła WoWa - niestety, logowanie jest nieskuteczne. Trwa reset serwerów, wgrywa się patch 5.4. Z nieco pasywno-agresywnym nastawieniem otwieram Twittera firmy-matki, ale oczywiście realnej pory otwarcia serwerów brak. “Jak będą, to powiemy”. No cóż, pozostaje trzymać kciuki, że pójdzie szybko, i czekać.


W międzyczasie czytam skrót zmian - dodano nowy obszar, Timeless Isle z milionami ciekawych questów i nowych przeciwników. Pojawi się nowy raid, w którym rozwiąże się oś fabularna z rewoltą przeciwko Przywódcy Hordy. Zmiany w mechanice gry pomijam, wyobrażając sobie te obiecane milijony złotych monet za nowe questy.

W końcu - dwunasta dwadzieścia. Gra działa. Czym prędzej loguję się na mojej jedynej postaci na 90. poziomie i lecę na wyspę. Oczami marzeń widzę te nieskażone wirtualnie ludzką ręką połacie terenu, te nowe potwory, które zabijam, ograbiając ich truchła ze złota i cennych przedmio-

“Release spirit”.

wtorek, 3 września 2013

Padało.

Wszyscy na tej Udającej Bardzo Ważne Państwo Wyspie powariowali.

Stoję sobie w pracy i zapuszczam korzenie w bezruchu godnym manekina. Jak to w Bardzo Drogim Sklepie, nie ma zbyt wielu klientów. Stoję, snuję się od regału do regału jak zjawa, wybierając tak ścieżkę, żeby słońce nie świeciło mi w oczy… A tu nagle - plot twist godny czołowych powieściopisarzy - słońce się chowa.

Są chmury.