środa, 11 września 2013

Czas Bezczasu, czyli patch 5.4

Środowy poranek. Laptop otwieram jeszcze zanim w pełni otworzę oczy. Nim mózg skojarzy kalendarz z rzeczywistością, myszka już znalazła WoWa - niestety, logowanie jest nieskuteczne. Trwa reset serwerów, wgrywa się patch 5.4. Z nieco pasywno-agresywnym nastawieniem otwieram Twittera firmy-matki, ale oczywiście realnej pory otwarcia serwerów brak. “Jak będą, to powiemy”. No cóż, pozostaje trzymać kciuki, że pójdzie szybko, i czekać.


W międzyczasie czytam skrót zmian - dodano nowy obszar, Timeless Isle z milionami ciekawych questów i nowych przeciwników. Pojawi się nowy raid, w którym rozwiąże się oś fabularna z rewoltą przeciwko Przywódcy Hordy. Zmiany w mechanice gry pomijam, wyobrażając sobie te obiecane milijony złotych monet za nowe questy.

W końcu - dwunasta dwadzieścia. Gra działa. Czym prędzej loguję się na mojej jedynej postaci na 90. poziomie i lecę na wyspę. Oczami marzeń widzę te nieskażone wirtualnie ludzką ręką połacie terenu, te nowe potwory, które zabijam, ograbiając ich truchła ze złota i cennych przedmio-

“Release spirit”.

Jedynym pewnikiem jest śmierć.

Umarłam? Ale jak to, przecież dopiero wylądowałam, nic jeszcze nie zrobiłam, niczego jeszcze nie zaatakowałam! Ach, pewnie zabił mnie skaczący wokół moich zwłok paladyn. A właściwie dwóch paladynów, wojownik i druid. No cóż, w końcu serwer PvP, to może się zdarzyć, nie? 

Klikam wiszący nad moim martwym ciałem guzik i trzydzieści sekund później żywa i zdrowa wracam do świata gry na najbliższym cmentarzu. Uruchamiam wszystkie buffy, +50% do zbroi, dodatkowe leczenie samej siebie, szybsze bieganie, znajduję na mapie miejsce, w którym miałam oddać quest, i…

“Release spirit”.

Ta sama ekipa. Niech im itemy z bossów na raidach nie dropią. Ja rozumiem, że wyspa jest strefą PvP, ale fajnie byłoby żyć chociaż tak długo, żeby dojść od punktu A do punktu B, oddalonych mniej-więcej o pół minuty drogi… Trzydziestosekundowe oczekiwanie na respawn na kolejnych cmentarzach spędzam kontemplując błąd, jakim było zapisanie się na serwer PvP, na którym przeciwna frakcja ma osiemdziesięcioprocentową przewagę liczebną. Taki pech.

W kupie raźniej. 

Jakkolwiek irytującym nie byłoby nieustanne umieranie lub uciekanie przed atakiem, na pewno motywuje do stworzenia zgranej grupy w ramach swojej strony barykady, często złożoną nie tylko z członków własnej gildii. Samemu zwyczajnie nie da się żyć, a grupowa gra przyspiesza zdobywanie coinów, reputacji i sprzętu. Poza tym, fabuła WoWa opiera się na konflikcie między Hordą a Przymierzem, a bardziej “osobiste” podejście do konfliktu może wzbogacić rozgrywkę… O ile strony biorące w niej udział mają wyrównane szanse. A statystyki serwerów mówią, niestety, same za siebie.

No właśnie, statystyki... Blizzard obiecywał, że połączy serwery, na których panuje nierównowaga sił - i owszem, połączył. Połączył serwer, na którym jest 80% Hordy i 20% Przymierza z serwerem - uwaga uwaga - o takich samych proporcjach sił. Jedyne, co zostało przez to osiągnięte, to zwiększenie liczby graczy.

Mój serwer łączony z żadnym innym nie był, co może powinno mnie cieszyć - bo znając moje szczęście, trafiłoby na taki z jeszcze słabszą Hordą, i wszelkie szanse na przetrwanie spadłyby do zera. Pozostaje cieszyć się, że nie jest gorzej, i wpisywać "/1 LFG rep/rare farm" w okno rozmowy.

Całe szczęście ludzie nudzą się szybko a achievementy zdobywają jeszcze szybciej, liczę więc na to, że już za parę dni będę mogła przejechać wyspę wzdłuż i wszerz nie umierając po drodze więcej niż raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Idźcie i wypowiadajcie się! Jeśli chcecie. Bo jak nie, to nie.